16.09.2012

Brugge

Brugge podoba mi się znacznie bardziej niż odwiedzane ostatnio Oostende. Mnostwo miejsc zostało jeszcze do zobaczenia, więc mam nadzieję, że tam powrócę :)

Pierwszym celem wyprawy, i jednocześnie najbliższym od dworca :P był park i jezioro miłości. Po wodzie miało pływać dużo łabędzi, niestety poprzestały na wygrzewaniu się w słońcu. Mimo tego widok bardzo interesujący :)







Sklepy oczywiście kusiły słodkościami, w wysokich cenach ale i pięknych oprawach :)


Po "ochach" i "achach" nas miłosnym jeziorem, gdzie miłości nie dostrzegliśmy, przemierzyliśmy drogę do kościoła NMP, gdyż jest tam rzeźba Michała Anioła "Madonna i Dzieciątko", jedyna jaka została wywieziona z Włoch za życia Michała Anioła.

Moją uwagę przyciągnęła też ściana, na której wisiało bardzo wiele kamiennych tabliczek z podziękowaniami dla Marii. Nie bardzo wiem jak ta inicjatywa się narodziła, gdyż w przewodniku nie ma o tym mowy, ale mimo to wyglądało ciekawie.





Zbliżała się pora posiłku :P Kolejnym przystankiem więc musiało być muzeum frytek :P
Pokazana była droga ziemniaków przez świat a także droga jaką przebywa ziemniak aby stać się frytką. Dzieci mogą być zaskoczone, bo nigdzie nie pojawił się znaczek Mc'a :D







Nie omieszkałam sprawdzić jak to jest sprzedawać frytki. Wiecie, gdyby to całe prawo mi nie wyszło...



Po obiedzie przyszła pora na deser. A że jesteśmy w Belgii - CZEKOLADA!
Muzeum czekolady ogromem nie zachwyca, mimo że podobno jest największym w kraju. Najlepszym jednak mogę przyznać że jest. Niesamowite rzeźby z czekolady zachwycają. ZA-CHWY-CA-JĄ. Potem pokaz wyrobu pralinek, których można od razu skosztować :) Pyszoty!
Poza tym osobista analiza, jaka czekolada najbardziej do smakosza pasuje. No i sklep! Przecież jak już wiesz co jeść, to musisz się zabrać za pałaszowanie! :)








Potem na dokładkę przed bólem brzucha gorąca czekolada w kawiarni, której budynek istnieje od setek lat i w 1488 roku służył za więzienie dla księcia, trochę spacerków i twarde zakończenie dnia o godzinie 17:00, kiedy to wszyscy idą do domu, nieważne, czy mogliby jeszcze zarobić. Wszystko zamyka się o 17:00.

Ale sklep z piwem udało się odwiedzić :)



Na zakończenie, ze specjalną dedykacją dla kolegi Maćka, tadadadam: drzwi rodem z Brugge :D







5.09.2012

Oostende

Wycieczka do Oostende w ostatnią sobotę była... zwykła.
Duży mi naopowiadał, że tam jest tak super, więc się nastawiłam na cuda niewidy, a tu po prostu miasto nad morzem :)
Możliwe jest też, że z powodu zbyt dużej grupy nie mogliśmy zobaczyć wielu ciekawych rzeczy. Niestety, skończyło się na chodzeniu po mieście.

Oczywiście nie zrobiłam zdjęcia promenady, ani mojego pierwszego w życiu odpływu. Oczywiście, bo to ja. Ale zdjęcia są, będą, pokażę, za jakiś czas ;)

Najzabawniejszym momentem był ten, kiedy koleżanka Patrycja chciała zjeść świeżo zakupionego rogalika z czekoladą. Rogalik po jednym gryzie został jej brutalnie odebrany, wyrwany prosto z ręki, rozszarpany na kawałki i połknięty. A wszystko to wydarzyło się zanim zdążyliśmy zamrugać!

Chociaż Wikipedia mówi, że MEWY są wszystkożerne, to nie wspomina jednak, że to również perfidnie czający się złodzieje rogalików!



Po spacerze promenadą stwierdziliśmy, że trzeba coś pozwiedzać. Na stwierdzeniu się jednak skończyło, bo jak to zwykle bywa, każdy chciał czegoś innego.

Wspólnymi siłami udało się jednak ostatecznie dotrzeć promem do Fortu Napoleona i obejrzeć go chociaż z zewnątrz. Czy ciekawy? Jak to zostało skomentowane: "i oni zamierzali się z czegoś takiego obronić przed angolami?".





Na pewno zapamiętam zapach tego miasta, czyli: ryby ryby ryby, wszędzie ryby ryby ryby!