23.06.2014

Peeling solny Organique, czyli zetrzyj ze mnie wszystko czego nie potrzebuję!


Kapitalny! Nie mam pojęcia, jak on to robi ze skórą, ale działa na nią świetnie!

Przy pierwszym użyciu myślałam że wyjdę z wanny bez skóry na nogach. Gruboziarnisty, przez co bardzo dokładny. Mocno trze, zmywa z wodą cały martwy naskórek.

Muszę trochę ponarzekać na zapach. Bambus, jak się okazuje, nie należy do moich ulubionych. Pachnie trochę jak męska woda po goleniu (chociaż mężczyźni dookoła nie zgadzają się z tą opinią). Jest jednak wiele innych wersji zapachowych: kokos, guarana, grejpfrut i limonka, grecka. Na bank trzeba będzie wypróbować :)


Konsystencja peelingu jest bardzo gęsta. Na wierzchu zbiera się "woda" (co widać dobrze niżej po prawej). Według producenta jest to wynikiem składu produktu, w którym znajdują się naturalne oleje (kokosowy i sojowy), a płynna warstwa ma zabezpieczyć peeling przed wysychaniem. Wierzę na słowo! :)


Po porządnym wyszorowaniu i spłukaniu ciała pozostaje na nim delikatna powłoczka, dzięki czemu skóra jest rozluźniona, miękka i nawilżona. Nawet po wytarciu ręcznikiem. To jest chyba efekt, który najbardziej mi się w tym wszystkim podoba. Myślę, że można by nawet zaryzykować nieużywanie balsamu po tym peelingu.

Cena jest niestety trochę wysoka jak na peeling, bo 40 zł za opakowanie 200 gram, ale myślę, że warto zapłacić tyle za dobry produkt. Opinia potwierdzi się po skończeniu opakowania - zobaczymy jak będzie wydajne.

Na stronie producenta nie ma informacji o wersji zapachowej jaką otrzymałam wraz z moim czerwcowym Shiny Box. Być może nie zdążyli uaktualnić, a być może to wersja przygotowana specjalnie pod kątem pudełka? Nie wiem, nie strzelam. Sama bym tego zapachu nie wybrała. Ale peeling a i owszem! Polecam z pełną odpowiedzialnością :)


O pozostałych produktach z czerwcowego Shiny Box-a przeczytasz tutaj!


22.06.2014

Dezodorant Dove - testowany na 100 kolorach - czy to działa?


Nie przepadam za dezodorantami w spray'u. Ale trafił się, to używam :)

Dove Invisible Dry nie zawiera alkoholu, jest więc w 100% bezpieczny dla naszej skóry. Ma nas chronić przez 48 godzin od zastosowania. Czyli na razie standardowo. Innowacją w tym produkcie ma być zabezpieczenie naszych ubrań przed zniszczeniem, to znaczy niepozostawianie białych śladów na ubraniach. Faktycznie, działa. Śladów nie widzę.


Tak jak wspomniałam, nie przepadam za dezodorantami w areozolu. Zdecydowanie preferuję kulki lub dobre sztyfty. Liczyłam, że zmienię zdanie. Ale niestety...

Nie mogę znaleźć markowej strony internetowej opisującej ten produkt. Jedynie podobny - tutaj.

Dove ma specyficzny zapach. Jeśli kiedykolwiek używałyście dezodorantu tej marki - ten pachnie tak samo. Trochę ciężko, trochę dusząco. Niby czysto. Jednak nie jest to moja ulubiona woń...


Sugerowana cena dezodorantu to 15 zł, jednak często można go znaleźć taniej.


"Sprysk" ma niezły, co możecie zaobserwować powyżej. Poniżej możecie zobaczyć, jaki jest jego efekt - rozpyliłam na ręku. Pozostawia biały nalot na włoskach. Tak samo jest, kiedy używamy go w miejscu do tego przeznaczonym.


Jeśli lubicie klasykę, dezodoranty w areozolu pachnące jak dezodoranty, a macie dosyć białych śladów na ubraniach - to produkt dla Was. Jeśli oczekujecie od dezodorantu czegoś więcej, przyjemności stosowania, to nie to.

Chętnie wypróbuję inny dezodorant tej marki, nawet w spray'u. Kręci mnie seria "GoFresh". O, na przykład ten:


A Wy, próbowałyście Dove Invisible Dry? Co o nim sądzicie?


O pozostałych produktach z czerwcowego Shiny Box-a przeczytasz tutaj!


21.06.2014

Maska kolagenowa Etre Belle - natychmiastowy efekt!


To zdecydowanie mój ulubiony produkt z czerwcowego pudełka Shiny Box!

Maska kolagenowa w kremie marki Etre Belle jest produktem, który na pewno, mimo jego wysokiej ceny, zakupię. I to jak sądzę nie raz.


Pachnie olejkiem różanym. Cudownie, słodziutko. Jest bardzo gęsta, biała, przyjemna w dotyku. Prawie natychmiast wchłania się w skórę, która automatycznie staje się matowa. W ciągu 20 minut znikają wszystkie niedoskonałości (no, może to zależy kto i ile ich ma :P). Cera staje się nawilżona, gładka, miękka, ładnie spięta.

Do tej pory użyłam 3 razy. Zadowolona byłam od razu, a wydaje mi się, że z każdym kolejnym zastosowaniem jest lepiej. Maska stosowana na wieczór idealnie przygotowuje moją skórę do porannej pielęgnacji.


Na opakowaniu, co widzisz na obrazku powyżej, jest informacja, że maskę należy stosować 1-2 razy w tygodniu a jej nadmiar usunąć delikatnie chusteczką.
Na stronie internetowej widnieje sposób użycia, który mówi o 2-3 krotnym stosowaniu w ciągu tygodnia i zmyciu nadmiaru wodą.

Moja cera wchłania maskę jednak w 100% więc nie mam potrzeby ani wycierać, ani zmywać. Nie mniej jednak, producent mógłby się zdecydować! ;)
Użycie co drugi dzień dla mojej skóry jest optymalne, jednak być może dla niektórych to zbyt dużo i lepiej stosować co 3 dni.


Przejrzałam kilka opinii o tej masce, zanim zdecydowałam się podzielić swoją.
Panie nie chcą jej używać przede wszystkim ze względu na zawartość parafiny w składzie. Dla mnie jednak jest to obojętne, a wręcz jest plusem. Parafina ma właściwości nawilżające. Jeśli ktoś, tak jak ja, ma skórę suchą, może mu tylko pomóc. Jeśli tłustą - pewnie zatka pory i efekt będzie mniejszy lub odwrotny. Więc każda z nas sama musi zdecydować, czy chce zaryzykować. Ja nie żałuję! :)

Czuję, że firma Etre Belle trafi na listę moich ulubionych. Liczę, że znajdę gdzieś jakieś zniżki na zakupy u nich. Słyszałyście coś może? :)


O pozostałych produktach z czerwcowego Shiny Box-a przeczytasz tutaj!


20.06.2014

Mosquiterum - spray na owady - na letnie wyprawy


Na pierwszy ogień do oceny w czerwcowym Shiny Box-ie idzie spray na komary Mosquiterum marki Aflofarm. Przetestowany podczas czwartkowego ogniska.

Jakiś inny niż wszystkie. Nie pachnie specjalnie dusząco, zwykle ten zapach jest specyficzny dla areozolu na komary, ten kojarzy mi się z cifem cytrynowym do czyszczenia. Pewnie to efekt dodania do specyfiku trawy cytrynowej.

Używany kilkakrotnie przez 4 osoby, zużyte pół opakowania, więc wydajny, tego nie można mu zarzucić. Dostosowany dla dzieci powyżej 1 roku życia, więc bezpieczny. Nie zawiera alkoholu ani żadnych niebezpiecznych substancji. Bazowany na oleju z bawełny i oleju z aloesu.


Pora przejść do sedna. Niby przy ognisku, niby dym powinien mu pomóc, a jednak... Próba testowa duża, bo aż 4 osoby. Każda wróciła z chociaż jednym bąblem. Nie można powiedzieć, że nie działa całkowicie. Zauważyłam wiele komarów podlatujących do mnie i niemal natychmiast odlatujących.

Żaden z tego typu produktów nie działa w 100 %. A ten jest wyjątkowo delikatny dla naszego organizmu, więc myślę, że warty wypróbowania. Szczególnie, jeśli nie lubicie tego duszącego zapachu innych spray'ów na komary!

Cena tego specyfiku to około 10 zł za opakowanie 100 ml.



O pozostałych produktach z czerwcowego Shiny Box-a przeczytasz tutaj!


19.06.2014

Czerwcowy ShinyBox

Mój czerwcowy Shiny poniżej.
Cały tydzień testowania na blogu! :)


W pudełku znajdziemy:

01. Dezodorant Dove Invisible Dry w spray'u - moja opinia.
02. Serum do włosów narażonych na wysokie temperatury Marion.
03. Maskę kolagenową w kremie marki Etre Belle - moja opinia.
04. Peeling solny do ciała Organique - moja opinia.
05. Make-up blender marki Syis.

Jeśli posiadamy subskrypcję, dodatkowo:

06. Spray na komary Mosquiterum firmy Aflofarm - moja opinia.
07. Płatki kolagenowe Beauty Face.
08. Zestaw próbek kremów Sylveco.

Jeeeeszcze dodatkowo:

09. Kartę Vip Club salonów kosmetycznych Dermika.
10. Bon do sklepu internetowego Bingo Spa na 50 zł.


Jesteście zadowolone ze swoich pudełek? :)


12.06.2014

Promocja w Rossmanie - bransoletka gratis!

Dziewczyny, widziałyście już promocję na dezodoranty FA w Rossmanie?

Nigdy nie używałam dezodorantów tej firmy w kulce, opakowania są plastikowe i jakoś tak to do mnie nie przemawiało. Ale wróciłam jakiś czas temu na fitness, żeby mieć jeszcze jakąkolwiek szansę na zrobienie formy na lato, więc poszłam do sklepu szukać dezodorantu dla sportowców - coby po siłowni dać radę dotrzeć do domu tak, żeby wszyscy dookoła nie uciekli.

Okazało się, że w Rossmanie promocja - dezodorant za 5,99 a do tego bransoletka za totalne free.
Jak mogłam się nie zdecydować? ;)


A propos samego dezodorantu: ładnie pachnie, wytrzymuje cały dzień - od rana aż po wieczorną siłownię (co mnie zawsze zadziwia!), a jego plastikowe opakowanie okazało się atutem, gdyż w ciężkiej torbie na siłownię nie potrzeba dodatkowych kilogramów.

Lećcie po swój! Promocja trwa do 16 czerwca, macie więc jeszcze kilka dni! :)



8.06.2014

Mój PRZEPIŚNIK - pomysł na piątkę!

Całe dorosłe życie zbierałam jakieś przepisy. A to ciocia zrobiła dobre ciasto, a to mama ugotowała pyszną zupę, a to koleżanka w jakiejś gazecie znalazła ciekawy przepis na zapiekankę... Można wymieniać bez końca! Kartki z przepisami można było znaleźć dosłownie wszędzie - w książkach, między książkami, w kuchni, w pokoju, w... nie no, w łazience nie ;)

Tak czy siak, stwierdziłam że pora na zebranie tego wszystkiego do kupy. Zakupiłam więc... <fanfary!> PRZEPIŚNIK!


Zdecydowałam się na gruuubaśny zeszyt firmy Interdruk. Poza kapitalną okładką i pięknie przyozdobionymi stronami, na samym początku posiada on "Niezbędnik kuchenny" w którym to przelicznik miar i wag - to znaczy informacja, ile gram jakiego produktu mieści się na przykład w szklance - przydatna rzecz! Dzięku temu nie musimy wiecznie wyciągać wagi kuchennej ;)


Zaraz za przelicznikiem 16 przepisów z kulinarnego bloga roku 2011 Just My Delicious - który z miejsca został moim ulubionym. W najbliższym czasie wykorzystam na pewno przynajmniej połowę z wydrukowanych przepisów. A nie wątpię, że i na blogu poszukam inspiracji!


Dalej jest miejsce na własne przepisy - zmieści się ich tam aż 336, tyle jest wolnych stron.
Podzielone są one na 7 kategorii, kolejno:
- "Małe co nieco"
- "Sałatkowy ogród"
- "Kraina zup"
- "Obfity posiłek"
- "Słodkości"
- "Od wielkiego święta"
- "Specjały masterszefa"


Przepiśnik jest taaak pięknie wydany, że polecam każdemu. Warto mieć wszystkie przepisy w jednym miejscu - skracamy czas gotowania i nie rozpoczynamy przygotowania posiłku z irytacją, że nie możemy znaleźć przepisu. A wiadomo, gotować trzeba z sercem! :)


Już niedługo na pewno pochwalę się tutaj moimi ulubionymi przepisami, które znajdą swoje miejsce w przepiśniku :)



5.06.2014

LE PETIT MARSEILLAIS: tak reklamowane, że musiałam się ugiąć!

Wybrałam się z koleżanką na kawę. A takie wyprawy zawsze kończą się nieplanowanymi zakupami!

Jedną z najczęściej ostatnio powtarzających się reklam w telewizji są reklamy Le Petit Marseillais. Kusiło, kusiło, aż skusiło!


Pierwsze co się zauważa, to oczywiście opakowanie - zupełnie inne niż znane mi żele pod prysznic. Poręczne, wygodne. Otwiera się bezproblemowo, szybko, wygodnie - nie ma szans na złamanie paznokcia, a to ważne w tym przypadku. Na wieczku tego kwadratowego opakowania jest fantastyczny wytłoczony chłopiec, znak firmowy Le Petit Marseillais (niestety, zdjęcie niewyraźne... nadrobię to w przyszłości, pinky promiss). Wygląda trochę jak pieczęć. Przyciąga wzrok :)

Do wyboru jest baaaardzo dużo zapachów, na pewno jeszcze jakiś przede mną. Niestety, nie był dostępny lawendowy, który kusi najbardziej. Ale znajdę ;)

Z półki wybrałam zapach Mleczko Waniliowe. Pachnie niesamowicie. Kolor ma... mleka o smaku wanilii. Nawet konsystencja żelu to jakby mleczko. Jest bardzo rzadki. Właściwie mógłby być nieco gęstszy.

Pieni się znakomicie, nie za mocno, nie za słabo - w sam raz. Pod wpływem wody zapach się nie nasila jak to się często dzieje z żelami pod prysznic. Jest więc intensywny, ale nie nabiera mocy, przez co nie jest uciążliwy podczas użycia. Bardzo spodobało mi się to, że po wykonaniu wszystkich czynności pielęgnacyjnych kładąc się do łóżka nadal czułam jego zapach wąchając skórę.

Według opakowania ma nawilżać i odżywiać. Faktycznie, nawilżył. Dzięki temu, że zapach nie zmył się ze skóry, zdecydowałam się nie użyć tego wieczoru balsamu i faktycznie - skóra była miękka kolejnego dnia. A muszę zauważyć, że przesusza mi się regularnie. Niestety, rano już nie pachniałam wanilią. Ale nie można mieć wszystkiego ;)


Zakupiłam opakowanie 250 ml, najmniejsze - są trzy rozmiary. Uważam że w zupełności wystarczy. Przy większym musiałabym znacznie dłużej czekać aż się skończy, a ja będę miała możliwość przetestowania kolejnego zapachu ;)

Cena proporcjonalna w zależności do wielkości. Średnio 100 ml jest warte 3,50 zł. Można więc sobie policzyć :)


A Wy, korzystałyście już z tych żeli? Który zapach jest Waszym ulubionym? Podpowiedzcie :)


3.06.2014

ORGANIQUE Clay Mask: White Clay

Idzie lato, każda z nas chce pięknie wyglądać podczas wakacji. Są jednak partie ciała, o które powinnyśmy dbać niezależnie od pory roku. Taką jest między innymi nasza twarz.
Wszystkie używamy kremów. Na dzień, na noc - w zależności od potrzeb. Większość z nas korzysta z produktów do demakijażu. Jednak na maseczki nie zawsze mamy czas. A warto!


Przez wiele lat borykałam się z trądzikiem. Leczony przez niezliczonych dermatologów nie chciał ustąpić. Maści pomagały doraźnie. Antybiotyki nie działały wcale. Silne leczenie w postaci izotretynoiny pomagało na kilka miesięcy. Powtórzone dwukrotnie w dorosłym życiu nie spowodowało ustąpienia zmian na stałe (chociaż lekarze utrzymują, że nawrót po dwukrotnym leczeniu jest niemalże niemożliwy).
Postanowiłam zacząć mocno dbać o swoją skórę. I to była najlepsza decyzja, zmiany prawie nie występują!

Jednym ze sposobów, w jaki dbam o cerę jest regularne stosowanie maseczek do twarzy.

Dziś chciałabym się z Wami podzielić moimi spostrzeżeniami na temat maseczki z białej glinki firmy Organique.



Maska jest bezwonna, przyjmuje zapach olejku, który dodamy. W opakowaniu znajdujemy biały puder do własnoręcznego wymieszania z innymi składnikami. Według zaleceń producenta, proporcje to 3 łyżeczki proszku na 1 łyżeczkę wody i kilka kropel olejku. Ja dodałam wygładzający olejek do demakijażu CLOCHEE, nadał się znakomicie. 

Zgodnie z instrukcją, wymieszałam to wszystko w szklanej miseczce i nałożyłam na świeżo przetartą płynem micelarnym twarz. Palcami, bez żadnych udziwnień ;) 

Gotowa maska ma konsystencję średnio gęstego kremu do twarzy (jest gęstsza niż zwykły krem na dzień ale jednak trochę rzadsza niż klasyczny krem Nivea).


Maskę należy spłukać po wyschnięciu. A schnie bardzo szybko. Zmyłam moją po 7 minutach, jednak tak naprawdę już po 5 minutach zaczęła się kruszyć. Kruszy się niesamowicie - polecam nie marszczyć noska, kiedy mamy ją na twarzy ;)

Po zmyciu maski skóra jest przyjemnie spięta, może nieco sucha. Policzki są gładkie w dotyku. Krem do twarzy bardzo szybko się wchłonął. Po 2 godzinach od użycia twarz ma bardzo jednolity koloryt, skóra nadal jest gładka, a grudki jakby mniej widoczne.

Mogłaby nieco bardziej zwężać pory, jednak nie jest do tego celu przeznaczona, więc można to wybaczyć. Działa za to mocno oczyszczająco i regenerująco, a w dodatku jest w 100% naturalna!



Mogę polecić z czystym sumieniem :)